piątek, 6 lipca 2012

Życie po życiu

Wymyśliłem swoją koncepcję istnienia po śmierci. Zmarły pozostaje w okresie swojego życia, może w nim się dowolnie poruszać w czasie i przestrzeni, ale tylko w przedziale od narodzin do zgonu, rzeczywistość została dla niego zapisana na podobieństwo nagranego materiału filmowego. To, że pozostaje w przeszłości powoduje, że żywi nie mają z nim kontaktu.

czwartek, 30 grudnia 2010

Dyskonfirmowalność

W racjonalnym myśleniu tezom mówiącym o istnieniu czegoś niezbędne jest uzasadnienie. Podstawowym argumentem odbierającym naukom religijnym słuszność jest brak dowodów na realne istnienie obiektu ich kultu, dla przykładu przez chrześcijan zwanego Bogiem. Rzecz jasna pozostaje to największą bolączką znacznej części wierzących, w szczególności krzewicieli religii. Nie dysponując żadnym dowodem istnienia Boga nie mają miarodajnego poparcia dla swoich teorii, zwłaszcza, że opowieści biblijne przepełnione są zjawiskami paranormalnymi, niespotykanymi w otaczającej nas rzeczywistości. W obliczu braku dowodów u propagatorów religii, zwłaszcza katolickich, wykształciła się rozpaczliwa postawa dyskredytowania ich jako podstawy przekonania. Siewcy wiary utrzymują, że dowody, których żądają sceptycy nie miałyby mocy jaka stoi za Pismem Świętym, tradycją i autorytetem Kościoła.
Wzorcowym przykładem odmawiania dowodom zasadności ich istnienia zdaje się być dysertacja habilitacyjna arcybiskupa Józefa Życińskiego. Jej tytuł brzmi "Prostota i dyskonfirmowalność jako kryteria heurystyczne w kosmologii relatywistycznej". Jedna wielka kiść filozoficznie brzmiących słów mająca wyglądać na popis erudycji.
Heurystyką (gr. heurisko – znajduję) nazywana jest umiejętność wykrywania nowych faktów i znajdowania związków pomiędzy nimi, ze szczególnym wykorzystaniem hipotez. Na podstawie istniejącej wiedzy stawia się supozycje, bez potrzeby ich udowadniania.
Wystarczy rozebrać to leksykalnie żeby zobaczyć, że to praca z dziedziny metodyki baśniowierstwa.

środa, 4 sierpnia 2010

Hierarchia

Odpowiedź na pytanie dlaczego Episkopat umywa ręce od sprawy porażki przed Pałacem Prezydenckim jest bardzo prosta. Wiedzą doskonale, że w bezpośredniej konfrontacji z ekstremalnymi fanatykami prysłby ich pozorny autorytet we wspólnocie Kościoła. Straty jakie ponieśliby biskupi gdyby czynnie zaangażowali się po stronie kompromisu byłyby dla nich zatrważające. Własna świadomość poniżenia, a także afront ze strony szaleńców na oczach ich prawowitych wiernych - ból nie do zniesienia.
Z tego właśnie powodu Tadeusz Rydzyk jest nietykalny i za nic ma zwierzchnictwo prymasa. Przypomnę, że podczas afery wokół arcybiskupa Stanisława Wielgusa, kiedy do słuchaczy Radia Maryja dotarła wieść, że problemem zajął się Watykan, w ich manifestach natychmiast zabrzmiały słowa "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!" Jeden impuls i papież z watykańskiego tronu zostaje ściągnięty pod buty owieczek ojca Tadeusza. A było to po wizycie Benedetto w Polsce.

Młodzieżówka

W trakcie wczorajszych zamieszek pod Pałacem Prezydenckim moją uwagę zwróciła szczególnie jedna, stosunkowo młoda wielbicielka krzyża.



czwartek, 1 lipca 2010

Wzorzec

Proboszcz Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Stegnie, ksiądz prałat kanonik Stanisław Knapik pokazuje wzór rzymsko-katolickiego księdza. Pytania osób przykładnie stosujących się do wartości chrześcijańskich, dlaczego niektórzy księża swoim postępowaniem reprezentują coś zgoła odmiennego od głoszonych przez religię idei są w gruncie rzeczy błędnie postawione. Naczelnym strażnikiem prawdy o Kościele jest dyrektor Radia Maryja. Wielbiciele księdza kardynała Stanisława Dziwisza uważają ojca Tadeusza Rydzyka za "czarną owcę" Kościoła. Trzecia prawda - Tadeusz Rydzyk jest właśnie wzorcem, prawdziwym odbiciem istoty kleru. Ci tzw. "duchowni", którzy są wobec ludzi uczciwi i prawdziwie oddani sprawie wiary, karnie przestrzegający przykazań i t.d. to ofiary religii, takie same jak biedni, szarzy ludzie oddający klerowi swoją krwawicę. Zły ksiądz to prawdziwy ksiądz.

sobota, 22 maja 2010

Dekalog

Co jakiś czas spotykam się z opinią, że „nawet ateista żyje zgodnie z Dekalogiem.” Proszę mi wybaczyć brak skromności, ale uważam się za człowieka o zdrowym rozsądku bo nie zawracam sobie głowy religią, ergo bywam nazywany ateistą. Dekalog bierze się z religii, przepraszam.
Rozpatrzmy jednak ów Dekalog, a za wzór weźmy rzymsko-katolicki.

Jam jest Pan Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
1. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. – na temat wstępu i pierwszego przykazania już się wypowiadałem.
2. Nie będziesz brał imienia Boga twego nadaremno. – dobre. Jako niewierzący nie wypowiadam słów „Boże!” czy „Jezus, Maria!”. Zabawne przy tym jest, że katolicy robią to nagminnie, odruchowo i bezwiednie.
3. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. – po co?
4. Czcij ojca swego i matkę swoją. – zależy. Jakbym miał rodziców podobnych Josefowi Fritzlowi to bym ich nie czcił.
5. Nie zabijaj. – znów zależy. W niektórych przypadkach jest to konieczne.
6. Nie cudzołóż. – zgodzę się, że zdrada małżeńska czy narzeczeńska jest podłością.
7. Nie kradnij. – musiałbym być kompletnym idiotą żeby bez czyjegoś prawienia samemu nie rozumieć, że kradzież jest rzeczą naganną.
8. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. – chyba moje „ulubione”. Cały Dekalog nie zawiera jednoznacznego potępienia kłamstwa generalnie. Według niego nie wolno tylko „oczerniać”, ale po prostu łgać – wychodzi na to, że można. Szczególnie przydatne pedofilom w sutannach.
9. Nie pożądaj żony bliźniego swego. – nie pożądam.
10. Ani żadnej rzeczy, która jego jest. – wyobraźmy sobie taki przypadek: marzy mi się Camaro ’75. Dysponuję gotówką pozwalającą nabyć wspaniale zachowany, zabytkowy egzemplarz i ktoś akurat ma na sprzedaż. Nie potrzebuje tego samochodu, a niezbędne mu są pieniądze na przeszczep szpiku bo inaczej umrze na białaczkę. W tej sytuacji nie pożądać Chevroleta bo Dekalog zabrania? Jako 10 latek wykopałem religię ze swojego życia bo uznałem ją za piramidę nonsensów.
Podsumowując, jako człowiek wolny od religii i innych zabobonów, żyję zgodnie z własnym rozsądkiem, zaś te elementy Dekalogu, z którymi – logicznie rzecz biorąc – się zgadzam to, przynajmniej w moim odczuciu, truizmy.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Znów religia

Tym, którzy mają ochotę głośno wypowiadać się krytycznie o religii często wytykany jest rzekomy nonsens publicznego udzielania się w tej kwestii. Praktycznie ze wszystkich stron: religiuszy, co jest oczywiste, agnostyków - w sumie też nie dziwota, ale i wreszcie samych ateistów, a gdyby nad tym podumać, można dojść do wniosku, że to tak naprawdę postateiści, słyszy się "Po co to robisz? Nie wierzysz to nie wierz sobie i siedź cicho, co ci daje, że się motasz?". Religia jako kult mitu, a więc marnowanie czasu, energii i innych dóbr na bzdurę jest stuprocentowym złem. Czy mówienie o wojnie w trakcie wojny jest bez sensu?
Zdecydowałem się na kolejny taki wpis dowiedziawszy się o następnym pomyśle fanatyków religijnych zasiadających w radzie miejskiej mojego miasteczka. Może najpierw cofnę się do poprzedniego projektu, sprzed miesiąca. Mamy już ulicę Jana Pawła II na drodze krajowej, rondo nazwane na jego cześć, obelisk mu poświęcony oraz liceum ogólnokształcące noszące jego imię. W marcu wypłynął z Urzędu Miejskiego nowy projekt: pomnik Jana Pawła II. "Bo trzeba kochać, bo santo subito". Niedawno ukończono budowę nowego ronda. Rozważana decyzja jaką nazwę mu nadać to rondo imienia księdza Jerzego Popiełuszki. Nie będę wobec usiłowań klerykalizacji mojego kraju siedział cicho.
Na zakończenie nawiążę jeszcze do fundamentu, opoki wiary religijnej. Bóg. Tym co najskuteczniej odstręcza ludzi od religii jest jej obrzędowość. Posłużmy się alegorią. Wyobraźmy sobie, że wyhodowałem rybki, które mają jakąś zdolność rozumowania i umówiony z nimi jestem, że cyklicznie spotykamy się. Polega to na tym, iż rozsiadam się wygodnie przed akwarium a one kłaniają mi się i bulgoczą na moją cześć. Kim wówczas byłbym? Obleśnym, nadętym bufonem. Dogmat przewidywałby przy tym, że te sztuki, które sprzeniewierzą się obowiązkowi regularnego składania mi hołdu odławiam i wrzucam do słoika z kwasem albo do wrz... nie - najlepiej do wody o temperaturze 40 stopni, żeby umierały w mękach. Znów - kim byłbym?