czwartek, 29 października 2009

Cudowna bakteria

Nie spodziewałem się takiego rezultatu dociekań nad „cudem w Sokółce”. Od początku przypuszczałem, że ktoś podłożył tam coś mające skutecznie imitować tkankę ludzkiego mięśnia sercowego, a jest co podkładać – wszak wiadomo, że serce świni jest tak podobne do ludzkiego, że naukowcy w Imutran kombinują nad zastosowaniem świńskich serc w transplantologii.
Tymczasem media cytują dra Pawła Grzesiowskiego z Zakładu Zakażeń i Zakażeń Szpitalnych Narodowego Instytutu Leków, mówiącego o bakterii pałeczce krwawej, zwanej też cudowną: „Rośnie ona na podłożu węglowodanowym, czyli np. na pieczywie, stąd przypisywane jej te wszystkie niesamowite właściwości.”
Od czasu do czasu, przy okazjach podobnych do tej właśnie, przypomina mi się historia opisana przez Sergio Luzzatto, o tym jak o. Pio „pielęgnował” swoje rany mające być stygmatami, za pomocą kwasu fenolowego. Substancja, której miał używać Pio, jako kwas, jest z natury żrąca, więc w kontakcie ze skórą powoduje rany oparzeniowe. Ma też przy okazji właściwości przeciwbólowe – łatwiej zatem znieść brzemię "stygmatów". Mówi się o zapachu kwiatów bijącym od świętych – estry kwasów karboksylowych często mają przyjemną woń i są nawet stosowane w przemyśle perfumeryjnym.
Już w dzieciństwie zwróciłem uwagę, że Dekalog nauczany z rzymsko-katolickich katechizmów nie zawiera przykazania potępiającego celowe mówienie nieprawdy w ogólnym pojęciu, tylko determinuje rzecz do „fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”, czyli, zniesławiania, oczerniania, a to tylko jeden z rodzajów kłamstwa. Tak samo w przypadku siedmiu grzechów głównych – łganie nie jest wśród nich wymienione. Wracając do ósmego przykazania, trzeba przyznać, że jest jak znalazł w sytuacji kiedy złodziej czy pedofil w sutannie zostanie złapany, pierwsze głosy zazwyczaj mówią o usiłowaniach szkalowania duchownego. Nawet kiedy wina zostanie mu udowodniona w sądzie, Kościół robi co może aby – prawda czy nieprawda – jak najmniej wpłynęło to na wizerunek organizacji. Później biskupi biadolą o szarganiu dobrego imienia Kościoła.
Problem niezgodności z prawdą należy także poruszyć w aspekcie szerzenia wiary chrześcijańskiej. Posłużę się tutaj fragmentem pracy dra Edwarda Nowickiego pt. „Chrześcijaństwo w świetle prawdy”.

Niestety, kłamstwo na chwałę bożą zrosło się nierozerwalnie z chrześcijaństwem od samego początku jego istnienia. Zapoczątkowane przez św. Pawła, utrwalone przez pierwszych ojców kościoła, trwało przez cały okres rozwoju i trwa po dziś dzień. Oto co mówił św. Paweł:
"...ale będąc chytrym, chytrością was podszedłem". (1 Kor., 12,16).
"I stałem się Żydom jako Żyd, abym Żydy pozyskał". (l Kor., 9,20).
"Wszystkim stałem się wszystko, abym wszystkie zbawił", (l Kor., 9,22).
"Albowiem jeśli prawda Boga przez moje kłamstwo obfitowała ku chwale Jego, czemuż jeszcze i ja bywam osądzon jako grzeszny?" (Rz., 3,7).
Mając taki "wspaniały" wzór do naśladowania, pierwsi chrześcijanie kłamstwo uważali prawie za cnotę.
Mosheim w "Ecclesiastical History" mówi: "U wielu chrześcijan była ustanowiona reguła, że jest dozwolone w propagowaniu religii korzystać z fałszu i oszustwa, gdy to mogło zapewnić zdobycie jakichś znacznych korzyści". Nawet duchowny, biskup Fell, stwierdza: "W pierwszych wiekach kościoła tak powszechnie było dozwolone fałszowanie, tak łatwowierni byli ludzie, że świadectwo dokonania tego zostało całkowicie zatarte".
Wybitny chrześcijański pisarz Laktancjusz z czwartego wieku tak o tym pisze:
"Pomiędzy tymi, którzy poszukują siły i korzyści ze swej religii, nigdy nie będzie brakło z tego powodu skłonności do fałszu i kłamstwa".
Grzegorz z Nazjanzu, pisząc do św. Hieronima, tak mówi:
"Potrzeba tylko trochę żargonu, aby ludzi oszukiwać. Im mniej co rozumieją, tym więcej uwielbiają. Nasi przodkowie i doktorzy często mawiali nie to, co myśleli, lecz to, co okoliczności i potrzeba dyktowały".
Reeves w swej książce pt. "Apologies of the Fathers" mówi:
"Pomiędzy filozofami przeważała katolicka opinia, że oszustwa pobożne były rzeczą dobrą i ludzie powinni być oszukiwani w sprawach religijnych".
W książce biskupa Euzebiusza, ojca kościoła i wybitnego historyka, pt. "Praeparatio Evangelica", jest rozdział noszący tytuł: "Jak bardzo może być właściwe użycie fałszu jako lekarstwa dla dobra tych, którzy potrzebują, aby ich oszukać".
Biskup Synezjusz pisał:
"Ludzie pragną, aby ich oszukiwać; nie możemy z nimi inaczej postępować". A inny biskup, Heliodor, przyznaje, że: "...fałsz jest dobrą rzeczą, gdy pomaga i nie czyni szkody słuchaczom".


Nie wiem, na ile dokładne są to cytaty, nie badałem na tyle dogłębnie pracy dra Nowickiego, żeby sprawdzać źródła przez niego podawane, ale idealnie odwzorowują one jedyny racjonalny wniosek jaki mogę wysnuć z własnych obserwacji nauk Kościoła w konfrontacji z obiektywną rzeczywistością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz